Warto wydawać na wojsko
Państwo może się obyć bez służby zdrowia, żłobków, emerytur, ale nie bez sił zbrojnych. Mowa oczywiście o państwie suwerennym – pisze publicysta.
Nie warto hojnie łożyć na armię, bo i tak nie obroni nas przed ewentualnym, acz mało prawdopodobnym, atakiem rosyjskim – argumentował w „Rzeczpospolitej" europoseł Marek Migalski. Porównanie potencjału sił zdecydowanie faworyzuje bowiem Rosję. Gdyby tak rzeczywiście było, to zgoda – strata pieniędzy. Ale jest inaczej.
Wojsko może obronić państwo, nie wystawiając nawet nosa z koszar, wystarczy jego siła odstraszania, dlatego na armię warto wydawać publiczne pieniądze, i to możliwie dużo. W perspektywie długoterminowej zresztą nakłady te zwracają się stukrotnie, bo siły zbrojne nie tylko chronią państwo i jego rozwój, ale także dzięki zakupom wyposażenia mogą być motorem rozwoju gospodarczego.
Siła nie w masie
Przy okazji kryzysu ukraińskiego europoseł zestawia potencjały militarne Polski i Rosji, tak jakby to był decydujący czynnik ewentualnego zwycięstwa lub klęski państwa w konfrontacji z wrogiem.
Gdyby przyjąć takie założenie, trzeba by uznać, że najbardziej bezsensownych wydatków na obronę dokonują właśnie Rosja i Chiny. Potencjalnym przeciwnikiem pierwszej jest NATO. Tymczasem z nakładów na obronę obu adwersarzy (Rosja od 70 do 90 mld dolarów rocznie, NATO ponad 900 mld dolarów) wynika jasno, że armia rosyjska nie ma żadnych szans w starciu, o czym zresztą pan Migalski wspomina. Podobnie jest w wypadku Chin – ich potencjalny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta