Siódme: nie kradnij
Artykułami prasowymi jest jak z obiadami – nie ma darmowych, zawsze ktoś za nie płaci. I może tylko zaprosić do konsumpcji za darmo. Choć jednak wydawcy nie pozwalają na bezpłatne przedrukowywanie ich zasobów, to w Polsce od lat kwitnie biznes na pograniczu prawa.
Polega na obfitym publikowaniu skrótów, co bardziej smakowitych tekstów prasowych bez zgody ich wydawcy, czyli właściciela. Rzekomo na prawach cytatu. Cytowanie innych mediów, także w ramach krytyki, owszem, jest istotnym elementem pracy dziennikarskiej, ale ma granice. Nie może zastępować oryginalnych tekstów. Który bowiem z czytelników po przeczytaniu długiego skrótu, zechce sięgnąć do oryginału?
Kilkudziesięciu wydawców postanowiło więc przerwać ten proceder. Ogłosiło regulamin korzystania z artykułów prasowych, swoisty kodeks dobrych praktyk, wskazujący wyraźnie, co można z prasy brać za darmo, a za co trzeba płacić.
Naruszenie tych zasad nie różni się niczym od zwyczajnej kradzieży bądź nieuczciwej konkurencji, która niszczy przedsiębiorczość i rynek, także w mediach. A okradana prasa nie wypełni dobrze swojej misji.