Na smutnej wyspie PRL
Edmund Wnuk-Lipiński był bardzo skuteczny w zwodzeniu cenzury, aczkolwiek pewne aluzje przekraczały wytrzymałość kontrolerów z ulicy Mysiej. Nie doczekał ukazania się autobiografii „Światy równoległe": zmarł trzy tygodnie przed ukazaniem się książki.
Rankiem 15 grudnia 1970 roku, wracając z rodzinnego Bytowa przez Gdańsk do Warszawy, Wnuk-Lipiński trafił po drodze na słynne wydarzenia grudniowe. Dzierżąc w ręku torbę z 12 kilogramami miodu od ojca pszczelarza i tuzinem jaj, był świadkiem pożaru gdańskiego komitetu PZPR i strzelania do ludzi. „Gdy wszedłem w tłum, zaczęły do mnie docierać gniewne okrzyki, skierowane pod adresem twarzy majaczących za szybami okien komitetu, na piętrach jeszcze niezajętych przez pożar. (...) Ze skandowanych haseł dowiedziałem się, że zaaresztowano jakichś stoczniowych delegatów, obecni zaś żądają ich uwolnienia. Uległem nastrojowi i za chwilę krzyczałem to samo co oni". Po ataku ZOMO tłum uciekał w kierunku dworca PKP, na którym właśnie stał ekspres do Warszawy. Tak udało się ocalić bezcenny miód i przekazać naoczne świadectwo tego, co się wtedy w Polsce rozgrywało.
Jeszcze bardziej bulwersujące wydają się wydarzenia związane ze śmiercią ukochanego syna Kuby w lutym 1988 roku. Wnuk-Lipiński wraz z żoną Elżbietą, również socjologiem, uczestniczyli wtedy w konferencji w Krakowie. Kuba po raz pierwszy w życiu został sam i tak się jakoś złożyło, że gdy ojciec wygłaszał referat o sytuacji w Polsce, syn wypadł z okna na 15. piętrze. Strata ta zaciążyła na całym pozostałym życiu obojga rodziców. Autor wspomina o tym w kontekście pogróżek, jakie usłyszał w marcu 1982 podczas przesłuchania w MSW na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta