Czasem trzeba kopać
Wiele dał piłce nożnej, i nie tylko piłce: produkuje filmy, wspiera dobroczynność. Wszyscy kojarzą go jednak z kopniakiem, który 20 lat temu wymierzył prowokującemu go kibicowi. Eric Cantona do dziś nie żałuje swojego wybryku.
Brutalny akt francuskiego piłkarza Manchesteru United z 1995 roku urósł do rangi jednego z najważniejszych wydarzeń w historii angielskiej Premier League i wcale mu nie zaszkodził w – nie tylko piłkarskiej – karierze.
Przed spotkaniem nie zanosiło się na to, że zwykły ligowy mecz, rozegrany w środku tygodnia, nie zniknie z czołówek gazet przez kilka tygodni. Dawid grał z Goliatem, aktualny mistrz Anglii z ligowym słabeuszem. Manchester United udanie zaczął 1995 rok, wygrywał mecz za meczem, a uwielbiany przez kibiców „Czerwonych Diabłów" Cantona, który przyczynił się do zdobycia dwóch tytułów przez klub z Old Trafford, strzelał bramkę za bramką. Crystal Palace wygrało tylko jedno z ostatnich dziesięciu spotkań, stało na straconej pozycji.
Ciosy karate
Podczas meczu, jak to często bywało do tej pory na boiskach w Anglii, Francuz był non stop prowokowany przez rywali. Tym razem rolę największego ciemiężyciela piłkarza MU grał Richard Shaw. Obrońca Palace nękał Cantonę szturchańcami, pociągnięciami za koszulkę, złośliwymi faulami. Sędzia Alan Wilkie okazywał Shawowi nadzwyczajną wyrozumiałość. Nie zareagował nawet na mało kulturalną uwagę menedżera MU Alexa Fergusona: „Weź się, k..., do roboty". W 56. minucie kolejny faul Shawa pozostał niezauważony. Arbiter dokładnie widział za to brutalną ripostę napastnika MU. Czerwona kartka i marsz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta