Szukałam w esesmankach ludzkich cech
W Paryżu na Place de la Concorde usłyszałam kogoś wołającego: „Erica, komm, wir fahren schon!". Wysoki głos, ostry i nieprzyjemny. Taki, jaki miała moja esesmanka z obozu. Zmartwiałam. Co robić? Czy pokazać ją policjantowi? A może się z nią przywitać?
Kiedy 25 stycznia 1945 roku obóz w Auschwitz został wyzwolony przez Sowietów, pani już tam nie było...
18 stycznia wyprowadzono nas z obozu i popędzono w stronę III Rzeszy. To było absurdalne, już wtedy zastanawiałam się nad tym, jaki to ma cel dla Niemców. Wokół latały sowieckie samoloty, a myśmy szli i szli. Marsz trwał trzy dni, wtedy już nie było transportu kolejowego. Dopiero we Włodzisławiu na Śląsku zapakowano nas do wagonów towarowych; były otwarte, styczeń, minus 18 stopni. Pociąg pojechał, ponoć starano się znaleźć dla nas miejsce w obozach po drodze, nie wiem, ilu ludzi było w tym pociągu. Po trzech dniach dojechaliśmy do Ravensbrück. Ponieważ tam też już nie było miejsca, umieszczono nas w czymś, co przypominało namiot cyrkowy. Nie było łóżek ani toalet, nie mówiąc nawet o waschraumach [umywalniach – red.] czy czymś takim. Na ceglanej posadzce rzucone były tylko snopki słomy, żadnych koców, na tym spałyśmy. Dla nas, Polek, istniała tylko możliwość szukania na innych blokach toalety czy łazienki, a blokowe nie wpuszczały nas tak chętnie.
Więźniarka Anja Lundholm, Niemka, autorka książki „Wrota piekieł. Ravensbrück", wspomina, że do tego namiotu w 1944 roku przewieziono kobiety z dziećmi po Powstaniu Warszawskim. Umierały one i dzieci. Lundholm z koleżankami włamały się nawet do baraku esesmanki, żeby...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta