Chcemy głosować na ludzi
Ordynacja większościowa na wzór brytyjski umożliwia w odróżnieniu od dziś obowiązującej w Polsce ordynacji proporcjonalnej faktyczne realizowanie przez każdego obywatela biernego prawa wyborczego – pisze działacz Ruchu na rzecz JOW.
JOW (...) nie są receptą na całe zło" – oznajmił na łamach „Rzeczpospolitej" Jakub Kumoch. Zupełnie ignoruje on fakt, że pogląd, z którym polemizuje, w istocie nie występuje. Nikt rozsądny bowiem nie może twierdzić, że jakakolwiek metoda wybierania posłów stanowi wartość samą w sobie.
Aby uzasadnić swoją tezę, Kumoch oskarżył ordynację większościową o powstanie w Związku Południowej Afryki apartheidu. Trzeba więc zapytać, jak wyglądały tam w 1948 r. prawa wyborcze kolorowej ludności. Przecież wybory, które się wtedy w tym kraju odbyły, nie miały charakteru demokratycznego. Czy autor nie dotarł do tej informacji, czy dotrzeć nie chciał?
Przemilczenie tego jakże istotnego szczegółu jest tym bardziej istotne, że dla Ruchu na rzecz JOW równe prawo do kandydowania dla wszystkich obywateli to sprawa absolutnie kluczowa, wręcz cel sam w sobie. Gdyby w południowoafrykańskich wyborach ów warunek został spełniony, do żadnego apartheidu nigdy by nie doszło, nieważne, czy byłaby ordynacja proporcjonalna, mieszana czy większościowa. Dalsze łączenie tych wydarzeń z ignorowaniem woli suwerena ma uzasadnienie tylko w sytuacji, gdy za takiego uzna się wyłącznie wspólnotę białych. Co to ma wspólnego z postulatem zwolenników wprowadzenia ordynacji większościowej w Polsce, pozostaje tajemnicą autora.
Zapoznanie się z kolejną częścią artykułu pokazuje, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta