W moim życiu muzyka miesza się z żużlem
Popularny lubelski wokalista opowiada o swojej fascynacji sportem, marzeniu o lepszej przyszłości dla miejscowych sportowców i o tym, jak pomaga w dokończeniu budowy Centrum Spotkania Kultur.
Rzeczpospolita: Jaki był pana ulubiony sport, kiedy był pan nastolatkiem?
Krzysztof Cugowski: Chodziłem na żużel. Mieszkałem w pobliżu stadionu żużlowego, a kiedy miałem siedem lat i poszedłem do szkoły muzycznej, rodzice kupili mi pianino od najwybitniejszego żużlowca Lubelszczyzny, czyli pana Włodzimierza Szwendrowskiego, wychowanka Ogniwa Lublin. Żużel i muzyka w moim życiu od początku się mieszały. Zainteresowałem się żużlem właśnie dlatego, że rodzice kupili mi... pianino. Podziwiałem dokonania pana Szwendrowskiego, a później, gdy już podrosłem, miałem okazję spotykać się z nim prywatnie. Radził sobie świetnie w życiu zawodowym po zakończeniu kariery sportowej. Został wybrany na żużlowca wszech czasów Lubelszczyzny.
Co pana rajcowało w żużlu? Specyficzny zapach paliwa, ryk maszyn, prędkość, odwaga sportowców?
To wszystko tworzy wyjątkową mieszankę. W powietrzu unosi się zapach metanolu, w dawnych czasach połączonego z przypalonym olejem Castrol. Każdy powinien to poczuć. Miałem też okazję przejechać kilka okrążeń na profesjonalnym motorze żużlowym w czasach, gdy trenerem Motoru Lublin był świętej pamięci Witek Zwierzchowski. Osobiście posadził mnie na maszynie. Wielkiego problemu nie miałem, bo jeździłem i jeżdżę na motocyklu, ale żużlowy motor to jednak coś innego....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta