Bruksela nie chce pomóc
Teraz przyszła kolej na grecką wyspę Kos, na której codziennie lądują tysiące uciekinierów. Ale północ Europy nie zamierza wesprzeć Aten.
Z tureckiego portu w Bodrum to zaledwie 20 kilometrów, dobrym statkiem 25 minut żeglugi. Droga o wiele bezpieczniejsza niż wielodniowa wyprawa przez Morze Śródziemne z Libii do Włoch, gdzie od początku roku zginęło przynajmniej 2 tysiące emigrantów. Nic więc dziwnego, że malutka Kos stała się teraz głównym celem uciekinierów z Syrii, Erytrei, Afganistanu, Pakistanu, Bangladeszu i innych krajów, z których ludzie uciekają albo przed śmiercią, albo przed biedą.
Tylko w ostatnich miesiącach na Kos wylądowało przynajmniej 34 tys. imigrantów. Jeszcze więcej w tym czasie przyjęła Lesbos (61 tys.) a nieco mniej Chios (22 tys.) i Samos (15 tys.). Na daleką Kretę dotarło natomiast niewiele ponad 2 tysiące przyjezdnych.
Jednak Grecja, która sama musi stawić czoła największemu kryzysowi gospodarczemu od trzech pokoleń, nie jest w stanie sobie poradzić z taką nawałnicą. Od początku roku do tego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta