Sieroctwo inteligenta
Przed ćwierć wiekiem nic nie wydawało mi się ważniejsze niż rozliczenie się z mitem polskiego inteligenta. Komunizm rozliczyliśmy już w stanie wojennym. Mimo że do czasów Mazowieckiego rządzili nami jego dziedzice, normą było, że nikt, kto przyzwoity, do bolszewickiej jaczejki, jaką była PZPR, raczej się nie zapisywał. Były oczywiście wyjątki, ale po latach wiadomo, że głęboką świadomość powszechnego odrzucenia „orientacji na Moskwę" mieli nawet autorzy grudniowego zamachu stanu. Czy to jedna ze ścieżek do Magdalenki? Są tacy, którzy nie mają wątpliwości.
Inaczej z etosem polskiego inteligenta. Ten miał się całkiem dobrze i w latach 70., i w kolejnej dekadzie, choć wyrażał się całkiem innymi postawami. Za Gierka warszawscy czy krakowscy inteligenci byli beneficjentami „małej stabilizacji". Opowiadali antysowieckie dowcipy, ale w blokach z wielkiej płyty i na wakacjach w Bułgarii czuli się sami ze sobą całkiem nieźle. Kupowali „na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta