Niemiecka droga do cenzury
Marek Cichocki, filozof polityki | Z uwagi na doświadczenie Niemiec z XX wieku granice debaty publicznej są w tym kraju mocno zacieśnione. W mediach nad Renem wymyśla się różne sposoby opisu sprawców, na przykład mówi się „osoby o ciemnej karnacji", aby nie użyć terminu „imigranci".
Rz: Sylwestrowa przemoc i gwałty w niemieckich miastach przez kilka dni nie były ujawniane przez media. Wiemy dziś, że najprawdopodobniej były różne naciski na policję i służby specjalne, by tej sprawy nie eksponować publicznie. Jednak nie słychać o żadnych naciskach na media, a eksperci twierdzą, że media same z siebie zablokowały ten temat...
Wygląda na to, że w tej sprawie rzeczywiście mieliśmy do czynienia z autocenzurą, co jest ewidentnym przykładem na istnienie określonych ram dozwolonej debaty publicznej w Niemczech. Wydarzenia sylwestrowej nocy zasadniczo burzyły pewien budowany przez media mit związany z przyjmowaniem uchodźców czy migrantów, w każdym razie – ludności napływowej z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Mit, że ci ludzie są postaciami z definicji pozytywnymi.
To mit budowany przez media czy przez polityków?
Ton oczywiście nadawali rządzący, szafując hasłami polityki gościnności. Niemiecka Willkommenspolitik czy też Willkommenskultur to postawa otwartości, gotowości do przyjmowania ludności napływowej, szczególnie gdy są to osoby starające się o azyl. Już Niemcy Zachodnie, jeszcze przed zjednoczeniem, były bardzo dumne z tego, że są krajem, który przyjmuje azylantów i który pomaga tym, którzy z różnych powodów napływają do Europy, uciekając przed konfliktami i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta