Królowa bez twarzy
Nikt nie wie, kim jest Elena Ferrante. Ale widać już, że w swym neapolitańskim cyklu stworzyła dwa portrety kobiece na miarę wielkich mistrzów.
Mody literackie dotyczą nie tylko gatunków. Owszem, był czas, kiedy za sprawą Henninga Mankella, Stiega Larssona i Camilli Läckberg triumfował skandynawski kryminał, potem przyszła pora na powieści o wampirach Stephenie Meyer, soft porno E.L. James i jego jeszcze nędzniejsze podróbki, a wreszcie czytelnicze gusta zawojowała „Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins.
Literatura wysoka również ma swoje gwiazdy jednego sezonu. Przed dwoma laty na ustach wszystkich był Karl Ove Knausgaard, jego proza miała uzależniać jak heroina. Sześciotomową „Moją walkę" porównywano, zresztą zdecydowanie na wyrost, z „W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta. Z pewnością jednak Norweg zasłużył na chwilę sławy, choćby dlatego, że jego cykl idealnie korespondował ze współczesnym egocentryzmem i świetnie ukazywał atomizację społeczeństw Zachodu.
Po Knausgaardzie przyszedł czas na Elenę Ferrante. W 2012 roku Włoszka wzięła szturmem literacki Parnas. Jej czterotomowa neapolitańska saga poświęcona przyjaźni dwóch kobiet zachwyciła krytyków i czytelników w Anglii i Stanach Zjednoczonych. W języku angielskim sprzedało się już ponad milion egzemplarzy, z czego 800 tysięcy w USA, a prawa do wydania powieści sprzedano do 39 krajów. W przypadku literatury pięknej z górnej półki skala niemal niespotykana, wspomniany Knausgaard mógłby jej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta