Boże, daj Brytyjczykom mądrość
Nie miałem dotąd okazji wypowiadać się w sprawie Brexitu, który z perspektywy szacownych murów Oksfordu czy Cambridge może się wydać całkiem eleganckim gestem na rzecz suwerenności Wielkiej Brytanii, ale mam wrażenie, że nawet tam, wśród najtęższych umysłów Zjednoczonego Królestwa, waga tego gestu, a zwłaszcza jego skutków, wymyka się granicom wyobraźni.
Oto wciąż można usłyszeć w Oksfordzie, że college'e bez Brukseli przetrwają (udaje im się to od z górą 800 lat), podobnie jak City, Premier League czy filmy z Jamesem Bondem, co z perspektywy ochrony brytyjskiej substancji wydaje się najważniejsze. Jednak coraz częściej do zakochanych w sobie Brytonów dociera, że zabawa w Brexit to niebezpieczne majstrowanie przy zapłonie ładunku wybuchowego, który może wysadzić w powietrze Europę, jaką znamy.
A co będzie po niej? Nie wiadomo. Oczywiście wypada szanować brytyjską odrębność, powtarzać za Margaret Thatcher: „Gdyby Bóg chciał, żebyśmy byli w Unii Europejskiej, nie żłobiłby kanału w tym miejscu", i podobne bon moty, ale czy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta