Jestem zadowolony z liczby dwa
Michał Misiurewicz, polski matematyk mieszkający w USA: Zdarzało mi się, że przeprowadziłem dowód, a potem okazało się, że wiele lat wcześniej już ktoś to twierdzenie udowodnił. Ale mój dowód był krótszy, więc lepszy.
Rz: Czym są odkryte przez pana punkty Misiurewicza?
Odkryte przeze mnie? To za mocno powiedziane, raczej nazwane moim nazwiskiem. Tak zwane prawo Stiglera głosi, że żadne odkrycie naukowe nie nosi nazwiska swego oryginalnego odkrywcy.
I tak jest w tym przypadku?
Trochę tak. Punkty Misiurewicza to specyficzne punkty w zbiorze Mandelbrota. Ja rzeczywiście badałem pewne wartości parametrów, ale w innym, podobnym modelu. A matematycy zajmujący się zbiorem Mandelbrota przeczytali tę pracę i nazwali moim nazwiskiem analogiczne punkty właśnie w zbiorze Mandelbrota.
Czyli w najsłynniejszym fraktalu, zwanym też żukiem Mandelbrota.
Zwanym też przez niektórych zbiorem M.
M?
Niektórzy matematycy uważają, że Benoit Mandelbrot nie jest godzien, by nazwać zbiór jego nazwiskiem, bo jego zasługi są niewystarczające. Więc mówią: zbiór M. Mówiłem już, że tak bywa, że to nie odkrywcę honoruje się nazwą.
Mimo wszystko Benoit Mandelbrot to osoba kojarzona bardzo mocno z fraktalami.
Ale nie on je odkrył. Na pewno jednak je rozsławił, a popularyzacja też jest rzeczą bardzo ważną. Choćby po to, żeby poprawić finansowanie nauki. W latach 80. ubiegłego wieku fraktale stały się nagle bardzo znane. Dzięki Mandelbrotowi właśnie. Oraz dzięki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta