Premierowanie to fajna rzecz
Marek Belka, były premier i prezes NBP | Żeby być działaczem partyjnym, trzeba być fajterem, takim jak Leszek Miller. On przychodził do roboty i pierwsza rzecz, o której myślał, to: z kim dzisiaj walczę?
Rz: Jak się pan czuje po odejściu ze stanowiska prezesa NBP?
Refleksyjnie, bo – jak to mówią – robota dobra, pod dachem, etat, a nie żadna śmieciówka (śmiech). A mówiąc poważnie, o pracy na stanowisku prezesa NBP marzy każdy ekonomista w Polsce.
Trzeba się użerać z Radą Polityki Pieniężnej, jak usłyszeliśmy na taśmach z restauracji Sowa & Przyjaciele.
Nie jest to znowu taki problem. Radzenie sobie z ciałami kolegialnymi, takimi jak Rada Polityki Pieniężnej, zawsze wymaga pewnej ekwilibrystyki, ale mnie się to udawało.
Potrafił pan nawet odwołać ministra finansów Jacka Rostowskiego.
To bzdury. Nikogo nie odwoływałem. Podczas tej rozmowy z Bartkiem Sienkiewiczem tłumaczyłem mu teoretyczną sytuację kraju, który zaczyna się zbliżać do bankructwa, idzie po prośbie do banku centralnego, a ten – jeżeli nie ma być tylko kasą zapomogową – mówi: OK, ja wam pomogę, ale mam ostre warunki. W takiej sytuacji minister finansów z nadania politycznego musi odejść, bo poniósł klęskę. Za to dobrze się sprawdza minister techniczny – albo kamikadze, jak kto woli – który robi to, co trzeba. Przywołanie Jacka Rostowskiego, o którym mam zresztą bardzo dobre zdanie, posłużyło jako ilustracja do mojej opowieści. Trzeba mieć naprawdę dużo złej woli, by z tej rozmowy wyczytać, że chciałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta