Wróg natury
Bieszczady: bardzo pojemne słowo.
Może dziś nie tak pojemne jak przed dekadą lat 80., kiedy to zjeżdżali tu ostatni samotnicy, żeby zmienić swoje życie i osiąść z dala od mieszczuchów. Jeszcze wtedy można było spotkać znanego inteligenta, który z niegolonym zarostem, w spoconym podkoszulku, usiłuje pierwszy raz narąbać drwa do swojej chaty. I wędrowników ze szmacianymi plecakami i z kijem w ręku, którzy przyjechali bez planu i znajomości terenu – ot tak, na dziko, zdając się na przygodne gospodarstwa i ich gościnność.
Dlaczego więc określam słowo „Bieszczady" jako „pojemne"? Otóż np. mój kolega z tamtych lat od czasu do czasu „jechał w Bieszczady", rzucając pracę i najbliższych. Jechał, jak stał, bez żadnego ekwipunku, za co podziwialiśmy go tak bardzo, że stał się środowiskową legendą. Nigdy nie było wiadomo, kiedy podejmie taką decyzję,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta