Bandera dzieli ukrainę
Jarosław Hrycak | Wiatrowycz się nie myli. On po prostu przemilcza pewne problemy, które z jego punktu widzenia są niezręczne. Propaguje bardzo zwartą wersję historii, w której Bandera i UPA są bohaterami bez skazy.
Rz: Co doprowadziło do tego, że w Kijowie nadano dwóm ulicom imiona Stepana Bandery i Romana Szuchewycza?
To problem na dwóch poziomach. Po pierwsze, Ukraina jest w stanie wojny z Rosją i w tym kontekście Bandera jest dość poręcznym symbolem. W ukraińskiej pamięci nie funkcjonuje on bowiem jako symbol antypolskości czy antyżydowskości, lecz jako symbol oporu przeciw komunizmowi i Rosji. A więc pasuje – ale komu i do czego? Poza Galicją i Wołyniem symbol Bandery bowiem nie funkcjonuje. Jego mit nie istnieje ani na Zakarpaciu, ani na sąsiedniej Bukowinie, stanowiących część Ukrainy Zachodniej.
Majdan doprowadził do tego, że mit Bandery zyskał na popularności. Ale mimo to w pamięci historycznej Ukraińców Bandera pozostaje jedną z najbardziej kontrowersyjnych i pełnych sprzeczności postaci. Jeśli chcecie zobaczyć dwie Ukrainy, zacznijcie mówić o Banderze. Od razu zobaczycie podział społeczeństwa na tych, którzy uważają go za bohatera, i tych, którzy uważają go za bandytę. Uważam więc, że nazwanie jego imieniem ulicy w Kijowie jest czymś w rodzaju prowokacji przede wszystkim dla samej Ukrainy. Prowokacji w znaczeniu sprawdzenia, na ile sformowana jest ukraińska pamięć historyczna, na ile Ukraińcy skłonni będą do dyskusji na ten temat i do czego ta dyskusja może doprowadzić. Pomijam tu, jak bardzo ten problem jest bolesny dla polskiej pamięci.
Spójrzmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta