Kaczyński zaczadził umysły Polaków
Prawo i Sprawiedliwość pogłębiło patologiczną polską tradycję traktowania państwa jako rezerwuaru łupów. To partia, która jest na dobrej drodze, aby wartościom patriotycznym nadać karykaturalną formę. Jeśli na tym ma polegać dobra zmiana, to ja już wolałbym złą - powiedział Andrzej Kostarczyk, były polityk prawicy.
Plus Minus: Był pan kiedyś w Porozumieniu Centrum i dziś zna pan dobrze najważniejszych ludzi w kraju. Czy ma to dla pana znaczenie?
Jedynie takie, że słuchając ich, zwracam uwagę nie tyle na to, co mówią, ile na to, co rzeczywiście chcą osiągnąć, co się za ich słowami kryje. Dlatego męczy mnie oglądanie naszej sceny politycznej. Jestem trochę jak ekspert w galerii malarstwa – nie patrzę na to, czy obraz dobrze czy źle wygląda, tylko na ślady pędzla, jakie malarz zostawił, borykając się z oporem materii i niemocy twórczej.
Gdy tak patrzy pan na ten obraz, to co pan myśli?
Że jeżeli istnieje piekło, to najgorsze miejsca w nim zajmują politycy. Jedni dostają się tam za to, co zrobili, a inni za to, czego nie zrobili.
W takim razie jako były polityk za co pan się będzie smażył w piekle?
Pewnie za to, że w ostrej walce politycznej przekraczałem granice, których nie powinienem przekroczyć. Uważałem, że taka walka wszystko usprawiedliwia.
W jaki sposób przekroczył pan granicę?
Ulegając odruchom nienawiści. Chciałem za wszelką cenę pokonać przeciwnika. Nikomu świadomie nie zaszkodziłem, ale znajdowałem się w takim moralnym rozgardiaszu, że gdybym miał do dyspozycji środki niegodne, to kto wie, czy bym nie sięgnął po nie.
Mówi pan o kolegach z własnej partii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta