Sarmatyzm zdegenerowany
Reprezentantem „sarmatyzmu" będzie ten, kto się nie spodoba towarzystwu wzajemnej adoracji do spraw rozpieprzania wartości.
O sarmatyzmie można mówić wszystko i zasadniczo obojętne, czy mądrze, czy głupio, byle barwnie lub bełkotliwie, bo i tak nikt nie wie dokładnie, o co chodzi. Jak na internetowej stronie bryk.pl, która podaje uczniom gotowca rozprawki pt. „Dzieje sarmatyzmu w kulturze polskiej" i mija się z prawdą (delikatnie mówiąc) już w pierwszym zdaniu, ot tak: „sarmatyzm jest pojęciem, które w tradycji polskiej kultury funkcjonuje od szesnastego wieku".
Nieprawda. Czas na przejście do tak zwanych prawdziwych faktów, których nikt nie lubi – ale trudno. Złoty i srebrny wiek, a nawet czasy saskie terminu „sarmatyzm" nie znały (znały za to słowa „Sarmacja" i „Sarmaci", patrz dalej punkt „Oświeceniowe niejednoznaczności").
Termin ten ujawnił się u progu panowania króla Stasia Poniatowskiego, najpóźniej w roku 1765 (acz oczywiście mógł powstać nieco wcześniej), kiedy Oświeceni użyli go na łamach czasopisma „Monitor". Można tam było przeczytać, że „bałwany sarmatyzmu [...] przez dwieście lat naród nasz czyniły pośmiewiskiem uczeńszych". Mnożenie uczonych słów z końcówką „-izm" to od czasów oświecenia jedna z ulubionych zabaw ludzi nauki. Swoją drogą, końcówka taka może nadać dowolnym pojęciom pozór naukowej ścisłości i słuszności. Zwłaszcza jeśli trzeba pognębić ideowego/naukowego/politycznego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta