Inferno ignorancji
Demokracja wypacza się zarówno w dyktaturze autorytetów, w której bierne społeczeństwo ślepo podąża za „wybitnymi jednostkami", traktując ich sądy jak dogmat, jak też w pseudodemokracji ignorantów.
Mickiewiczowski Konrad ze swoim marzeniem „rządu dusz" jest już najwyraźniej passé. Tak przynajmniej można wywnioskować z lektury „Inferno" Dana Browna czy też z wchodzącej do kin ekranizacji tej powieści. Teraz ostrzeżenie dla tych, którzy zamierzają przeczytać lub obejrzeć to specyficzne skrzyżowanie kryminału z przewodnikiem turystycznym po Florencji: w następnym akapicie będzie spoiler.
Oto szalony i oczywiście: „genialny" – jak to w tego typu utworach niezmiennie bywa – naukowiec Bertrand Zobrist przeczytał sobie stare dzieła Malthusa i po skomplikowanych obliczeniach, używając tak „zaawansowanych" pojęć matematycznych jak postęp geometryczny, doszedł do wniosku, że niesforna ludzkość rozmnaża się zbyt lekkomyślnie. Będąc człowiekiem nie tylko genialnym (o czym niewątpliwie świadczy znajomość wzorów na postęp geometryczny), ale także niezwykle odpowiedzialnym etycznie, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zredukować liczbę mieszkańców Ziemi, zarażając ich straszliwym wirusem.
Dzielny profesor Robert Langdon (na ekranie Tom Hanks) myśli, że wirus stworzony przez Zobrista jest zabójczy, stara się więc powstrzymać „genialnego naukowca". Niestety, jego misja kończy się fiaskiem, wirus zostaje uwolniony, ludzkość zainfekowana. Niestety? Ależ skąd! W finale historii dowiadujemy się, że wirus „jedynie" sterylizuje losowo wybrane jednostki. A to – jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta