Każdy ma prawo do sądu, ale nie do kredytu
Szymon Gałkowski Bank to nie szpital. Nie istnieje gwarantowane prawo do pożyczki, które przysługuje każdemu. Zanim więc klient napisze pozew, powinien zacząć od rozmów z bankiem, a nie z prawnikiem – zauważa ekspert.
Wbrew pojawiającym się w ostatnim czasie opiniom nikt nikomu nie chce odmawiać lub zniechęcać do korzystania z prawa do sądu. Każdy kredytobiorca ma gwarantowane konstytucją prawo do rozpatrzenia sprawy przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd. Takie samo prawo do sądu przysługuje jednak też bankom.
Bank nie jest szpitalem
Obserwując debatę dotyczącą kredytów frankowych, zaczynam mieć wątpliwości, czy banki nie są traktowane jak szpitale, w których każdy potrzebujący ma gwarantowane prawo do pomocy (w postaci kredytu), a bank ma zawsze obowiązek pomocy udzielić. I nie jest ważne, że klient, podpisując umowę, zgodził się w niej na warunki, bez których spełnienia kredytu mógłby nie otrzymać. Dopiero gdy coś zaczyna iść niezgodnie z założeniami, klient zaczyna czytać swoje oświadczenia i szukać luk w podpisanych dokumentach. Warto przypomnieć, że bank to nie szpital i nie istnieje gwarantowane „prawo do kredytu", które przysługuje każdemu, niezależnie od okoliczności.
Bank jest uprawniony do wykonywania czynności bankowych obciążających ryzykiem środki powierzone pod jakimkolwiek tytułem zwrotnym. Upraszczając, nie pożycza kredytobiorcom własnych środków pieniężnych. Pożycza środki, które inny klient do niego wpłacił (np. w formie lokaty). Udzielając kredytu, obciąża zatem ryzykiem (w tym przypadku braku spłaty) środki wpłacone...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta