Gombrowicz lubił Mroczne Piękno
Bardzo szczerze opowiadał mi o sobie. Także o swoich przygodach erotycznych. Właściwie nie były to trwałe związki. Pamiętam, jak w liście do Kota Jeleńskiego narzekał, że odbieranie go jako homoseksualistę jest dużym uproszczeniem. Uważał się za pisarza uniwersalnego.
Rz: Jak wam się żyło w Vence?
Rita Gombrowicz: Było to bardzo pracowite życie, ale zatopione w atmosferze wakacyjnej. Oprócz codziennej pracy były codzienne spacery, wyjazdy. Miasto, jak pan zapewne zauważył, jest niezwykle malownicze, zakątki, aleje parkowe pełne kwiatów. Dla Gombrowicza to był rodzaj arkadii w cywilizowanym świecie. W Vence był bardzo szczęśliwy. Niestety, choroba nie pozwalała mu korzystać w pełni ze wszystkich uroków życia. Trzeba wiedzieć, że Gombrowicz przyjechał do Francji po pobycie w Berlinie, który z różnych względów był dla niego bardzo trudny. I tak naprawdę miał wrażenie, że przyjechał tu, by umrzeć. Czuł, że to schyłek jego życia.
Pisał, że spotkanie z panią było nawróceniem, przecież przez niemal ćwierć wieku nie był z żadną kobietą.
Starałam się stworzyć mu dom, otoczyć domowym ciepłem. Myślę, że to pozwoliło mu spędzić pięć lat życia w dobrej atmosferze, w stosunkowo dobrym zdrowiu. Tych pięciu lat on, poeta wyklęty, jak lubi się określać Gombrowicza, po prostu się nie spodziewał.
Pamięta pani wasze pierwsze spotkanie?
Bardzo dokładnie. Rok 1964, opactwo Royaumont pod Paryżem. Było nas siedmioro, grupka studentów, tłumacz na francuski, dyrektor centrum i pewien zasłużony sinolog podobny do Anatola France'a czekaliśmy na przybycie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta