Wyścig po narkozę
Jeszcze sto kilkadziesiąt lat temu wydawało się, że bezbolesna operacja czy choćby nawet wyrwanie zęba to mrzonka, której nigdy nie uda się urzeczywistnić. Nie wiadomo, komu pierwszemu udało się udowodnić, że to nieprawda. Pewne jest natomiast, że o prawa do tego odkrycia stoczono bezpardonową walkę.
Przyglądałem się chirurgowi, który dokonywał straszliwej amputacji języka zaatakowanego przez raka. Widziałem zgon operowanej na skutek szoku, w chwili gdy rozpalone do białości żelazo przykładał do kikuta języka. Zdawało się, że jej ostatni krzyk jeszcze rozlega się po sali. Gdy tymczasem ona już umilkła na zawsze" – pisze Jurgen Thorwald w książce „Stulecie chirurgów".
Zanim odkryto i nauczono się stosować znieczulenie ogólne, starano się łagodzić cierpienie pacjenta podczas zabiegu chirurga za pomocą alkoholu, opium, wyciągów z konopi, ziół, ucisku, a nawet hipnozy. Nieskutecznie. Operacje nierozerwalnie kojarzyły się z bólem, a pacjenci czekali na zabieg jak na egzekucję, wiążąc go z szybką śmiercią poprzedzoną niewyobrażalnym cierpieniem. Lekarze, aby ulżyć pacjentom, starali się operować jak najszybciej. Szybkość była niezbędna do zmniejszenia bólu i zwiększenia szans przeżycia pacjenta.
Zaczęło się od pękniętej goleni
Jednym z pionierów chirurgii był Szkot, Robert Liston, zwany najszybszym nożem na West Endzie. Mówi się, że potrafił dokonać amputacji kończyny w ciągu 28 sekund. Operował w butelkowozielonym płaszczu i kaloszach. Układał przerażonego, zdezorientowanego pacjenta na poplamionym krwią drewnianym stole i krzycząc: „Czas na mnie, panowie, czas na mnie", przystępował do operacji. Studenci mierzący...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta