Zlecenie na Kisiela
Partia oczekiwała ode mnie ataku na Stefana Kisielewskiego. Jak stworzyć dzieło na tyle ideowo gorliwe, by nie wzbudziło podejrzeń, że się migam, ale na tyle niezdarne, że niegodne druku?
W paryskiej „Kulturze" Stefan Kisielewski napisał tekst powątpiewający w sens przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Miałem z nim podjąć polemikę, czyli nawymyślać Kisielewskiemu od agentów imperializmu. W Komitecie Centralnym PZPR pokazali mi egzemplarz „Kultury" z tym artykułem, w którym najbardziej szkodliwe sformułowania zakreślone były na czerwono. Jeden z dwóch towarzyszy, słusznie od dawna powątpiewający w moją lojalność, wręczył mi „Kulturę" z uśmiechem jadowitej satysfakcji, jakby mówił: „Teraz się już nie wywiniesz. Umoczysz się w gównie po uszy". Na napisanie dali mi trzy dni. Z gmachu wychodziłem jak ogłuszony. Co tu gadać, zaproponowali mi wykonanie mokrej roboty.
* * *
Wśród gatunków serwilistycznego socjalistycznego dziennikarstwa, które z natury rzeczy było zajęciem podejrzanym, istniała jednak gradacja obrzydliwości. Najbardziej niewinne były tak zwane wstępniaki, czyli ogólne wiernopoddańcze adresy opiewające sukcesy realnego socjalizmu, drukowane we wszystkich gazetach na 1 maja, 22 lipca, na rocznicę rewolucji październikowej i przy innych mniej zobowiązujących okazjach, na przykład jeśli zdarzył się zjazd partii lub odwiedzał nasz kraj Leonid Breżniew. Z reguły były to utwory anonimowe, bo nikt nie chciał wychodzić na lizusa bez szczególnej potrzeby.
Wyższy stopień skurwienia polegał na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta