Zbyt długo trzymaliśmy Tuska w terminie
Liberałowie na początku lat 90. nie uważali za stosowne zajmować się jakimiś nieudacznikami i przeznaczać na nich pieniądze z budżetu. Gdy wymieniali, co jest do zrobienia, pomoc społeczna zawsze lądowała na końcu - mówi Joanna Staręga-Piasek, była wiceminister pracy.
Plus Minus: Odpowiadała pani za politykę społeczną w rządach: Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Hanny Suchockiej i Jerzego Buzka. Można powiedzieć, że przecierała pani szlaki i wytyczyła kierunek tej polityki?
Bardzo wysoko oceniam to, co robił Tadeusz Mazowiecki. Nie sposób przekazać kolejnym pokoleniom, które nie żyły w tamtych realiach, ile trzeba było determinacji i wysokiego poziomu państwowości, żeby przeprowadzić reformę Leszka Balcerowicza – zrobić chirurgiczne cięcie, uzdrowić gospodarkę i złotówkę, nie oglądając się na sprawy drugorzędne.
Co to były te sprawy drugorzędne? Społeczne koszta transformacji?
Oczywiście. Bezrobocie, zdrowie, edukacja, pomoc społeczna – to wszystko dla Balcerowicza były sprawy drugorzędne. Na szczęście byliśmy trochę przygotowani do rozwiązywania problemów w tych obszarach, m.in. dzięki pracy w podstolikach Okrągłego Stołu.
Kto panią zaprosił do rządu Mazowieckiego?
Zaprosił to za dużo powiedziane. Jacek Kuroń, z którym znaliśmy się z Żoliborza i obracaliśmy się w zbliżonym towarzystwie, powiedział do mnie: zostaniesz wiceministrem pracy i musisz coś zrobić z tymi biedakami, bo Balcerowicz im specjalnie nie pomoże.
Biedakami, czyli ludźmi, którzy nie potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
No tak....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta