Polityka samczego narcyzmu
Prof. Wojciech Łukowski, socjolog i politolog | Wielu ludziom podobają się rządy „dobrej zmiany". Mówią: nareszcie w Polsce ktoś podejmuje decyzje i wziął się do rządzenia. Dla nich to dowód, że politycy coś robią. To spycha na dalszy plan refleksję, czy robią dobrze, czy źle.
Rz: Obserwował pan życie polityczne od początku naszej transformacji. Jak pan sobie wyobrażał w 1989 r. naszą scenę polityczną, powiedzmy, za 20 lat? I ile się z tego sprawdziło?
W tamtym czasie wyobrażałem sobie, że nasza scena polityczna bardzo szybko upodobni się do krajów zachodnich. Że niebawem wykształcą się u nas dwie duże partie ogólnonarodowe, czyli socjaldemokracja i chrześcijańska demokracja, jakkolwiek by się nazywały. I że te dwie partie zdominują naszą politykę. Oczywiście będą też istniały mniejsze ruchy, ale główna dynamika sceny politycznej zostanie określona przez polaryzację między dwiema dużymi partiami. Wyobrażałem sobie też, że ta polaryzacja nie będzie zbyt silna, ale dostatecznie intensywna, żeby dokonywała się stała wymiana elit na najwyższych szczeblach. Z dzisiejszej perspektywy może to był naiwny obraz tej przemiany.
Marzył się panu taki model niemiecki.
Tak. Do tego skłaniała mnie obserwacja zachowań lewicy postkomunistycznej, czy jak kto woli: ostrealnosocjalistycznej. Wydawało się, że ta partia będzie naśladować socjaldemokrację niemiecką, a więc że po drugiej stronie, czyli na prawicy, siłą rzeczy też powstanie coś na wzór niemieckiej chadecji.
Mocno się pan rozminął z rzeczywistością. Dlaczego nasza scena polityczna ukształtowała się zupełnie inaczej? Dlaczego mamy do wyboru centroprawicę, prawicę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta