Mocarze na drodze bez odwrotu
Już po spotkaniu prezydentów USA i Chin na Florydzie państwa dogadały się, że zwiększą obroty handlowe i zmniejszą chińskie nadwyżki. Wtedy nie wyszło. Pekin woli jednak ustąpić, niż mieć wroga w Ameryce.
Nie ma żadnych wątpliwości, że te – jak się je słusznie nazywa – najważniejsze stosunki bilateralne na globie weszły w fazę kluczową. Amerykanie wreszcie zrozumieli, że w błyskawicznym tempie, w ostatnich trzech dekadach, wyrósł im potężny rywal, a ich bezwzględna dominacja na globie i „jednobiegunowa chwila"ʺsię zachwiała. Nie mogą już, jak bezpośrednio po zakończeniu zimnej wojny, dyktować światu jednostronnie swojej woli. Trzeba dostosowywać się do multilateralizmu, tak bardzo nielubianego przez prezydenta Donalda Trumpa, nadal żywiącego się instynktami biznesmena gotowego dobijać targu bilateralnie, bezpośrednio z drugim partnerem.
Przebudzenie Ameryki
Amerykanie zrozumieli także, że przegrała ich strategia pompowania w Chiny wielkich pieniędzy i inwestycji w nadziei, że rosnąca klasa średnia podważy autorytarne rządy Komunistycznej Partii Chin (KPCh) i zliberalizuje system. Dwie głośne i mocne w tonie wypowiedzi wiceprezydenta Mike'a Pence'a w Instytucie Hudson w początkach października, a potem na szczycie APEC w Port Moresby w Papui-Nowej Gwinei pod koniec listopada jednoznacznie potwierdzają tę ocenę. Amerykańska administracja i tamtejsi fachowcy, którzy przez lata relacje z USA wspierali (ekspert od bezpieczeństwa Michael Pillsbury, były sekretarz skarbu Henry M. Paulson, nawet sędziwy Henry Kissinger) doszli do wniosku, że trzeba zmienić formuły i narzędzia,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta