Kiedy życie skreśla, nie pytając o zgodę
ARTUR SIÓDMIAK Mieliśmy szacunek do siebie i do swojej pracy. Jak piliśmy, to piliśmy, jak umawialiśmy się, że nie pijemy, to nikt się nie wyłamywał – mówi Michałowi Kołodziejczykowi wicemistrz świata, były reprezentant Polski w piłce ręcznej.
27 stycznia minie dziesięć lat od jednej z najpiękniejszych historii polskiego sportu. 15 sekund, jedna Wenta i pana rzut przez całe boisko w meczu z Norwegią, dający awans do półfinału mistrzostw świata w Chorwacji – pamięta pan jeszcze?
Dopiero sobie uświadomiłem, że to było tak dawno. Strasznie szybko zleciało, a teraz zaczyna się odgrzewanie kotletów. To oczywiście bardzo miłe wspomnienie, wiem, że jestem pamiętany przez tamtego gola, ale czasami chciałbym się od niego odciąć. Może za kilka lat uda mi się jeszcze zrobić coś dobrego – tak, żeby ludzie mówili, że Siódmiak nie tylko świetnie rzucił z Norwegią, ale może miał jeszcze wpływ na rozwój piłki ręcznej i na szkolenie. Nie chciałbym do końca życia siedzieć w jednej szufladzie.
Trochę nie wierzę, że chce się pan odciąć od tamtych chwil.
To nie tak, że chcę się odciąć, bo tamten mecz miał wpływ na moje życie. Czasami dostawałem darmową kolejkę w barze, czasami pani z warzywniaka dała mi jabłuszko, a czasami nie płaciłem za obiad. Zyskałem rozpoznawalność w środowisku sportowym, jednak rzut w meczu z Norwegią nie miał żadnego przełożenia na marketing, na pieniądze. Myślę, że gdybym zdobył taką bramkę teraz, mógłbym to inaczej wykorzystać. Nie mam do nikogo pretensji – w Związku Piłki Ręcznej w Polsce marketing właściwie nie istniał, a i my nie mieliśmy o nim dużej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta