Nasze tłumy
Tłumy polskie. Myślę, że współczesna historia naszych tłumów byłaby fascynującą lekturą. Tłumy wychodzące z Warszawy po powstaniu warszawskim. Wędrujące. Potem tłumy powracające na zgliszcza domów. Potem rok 1956. Tłumy na placu przy przemówieniu Gomułki. Szaleństwo takie, jakby zostały otwarte wszystkie granice; każde niemal zdanie nagradzane owacjami ludzi zgromadzonych po krańce ulic. Zdawało się wtedy, że jest nadzieja na oczyszczenie. Kiedy Gomułka jechał negocjować do Moskwy, tłumy na dworcach modliły się za niego. Publiczne modły za komuny to naprawdę było coś niezwykłego. Nadzieja. To niosło nasze tłumy. Nadzieja na samostanowienie, na wolność od reżimu i od aparatczyków.
Minęło dziesięć lat i na ulicach stolicy znów pojawiły się tłumy. Tłumy zbuntowanych studentów i tłumy milicji. Tłumy bitych...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta