Skaczę w ogień, umieram w szale
Światowej sławy performerka Marina Abramović otwiera swą pierwszą polską ekspozycję w toruńskim CSW.
W Museum of Modern Art w Nowym Jorku jako „Artystka obecna" gościła pani przez kilka tygodni przy stole nieznajomych i znajomych – poprzez bycie razem oczyszczając emocje. Czy w Toruniu zasiadłaby pani z ojcem Rydzykiem?
Nie znam ojca Rydzyka i nie utożsamiam mojej pracy z polityką, ponieważ dzisiejszy gorący news jutro może nie mieć znaczenia. Moim wyzwaniem jest znalezienie sposobu na trwałą zmianę świadomości odbiorców. Ale zawsze trzeba zaczynać od siebie. Jeśli mnie się powiedzie – mogę próbować z innymi. Wierzę, że sztuka jest jak powietrze dla społeczeństwa. Nie może zmienić świata, ale może nam pomóc w uzyskaniu równowagi ciała i ducha, że artyści mają wyobraźnię i intuicję. Czasami sztuka może prognozować przyszłość i pomagać w ulepszeniu ludzkości.
Źródłem pani pierwszych performance'ów była trauma rodzinna i społeczna po II wojnie światowej. Jak dziś pani wspomina związane z tym kaleczenie ciała, igranie – dosłownie – z ogniem?
Nie oglądam się w przeszłość, zajmuję się przyszłością. Sentymentalna nie jestem. Pracując nad nowymi pomysłami, nie zajmuje się tematem cierpienia. Ale by wszyscy zrozumieli moją przeszłość, przypomnę, że kiedy zaczynałam, wyodrębniłam trzy rodzaje lęków – przed bólem, cierpieniem i śmiercią. W różny sposób czyniłam te kwestie tematem moich wystąpień. Zawsze jednak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta