Despoci od kuchni
Powiedz, jak jesz i co jesz, a powiem ci, jak wyglądają twoje rządy. Zwyczaje kulinarne tyranów jak w soczewce skupiają charakterystyczne cechy danego reżimu.
Zazwyczaj zaczynało się niewinnie – miłe złego początki. Jest trochę strachu, ale też i duma, że zamiast w obozie pracy, więzieniu czy na szubienicy człowiek skończył jako najbardziej zaufany sługa władcy. Sługa, ale też osoba potencjalnie niebezpieczna, pan życia i śmierci. Bo przecież wystarczy szczypta trucizny, by zakończyć żywot tyrana. Przy odrobinie przemyślności nawet nikt się nie zorientuje, że to kuchmistrz zawinił. Tylko po co truć swego pana, kiedy opływa się w luksusy i prowadzi się najbardziej ekskluzywną praktykę gastronomiczną w kraju? Ludzie nie mają co do garnka włożyć, podczas gdy w dworskiej kuchni trufle, cielęcina i ostrygi, a na deser ptasie mleko. Dopiero z czasem do kucharzy dociera, że trafili do złotej, ale jednak klatki. Wtedy jest już za późno – trzeba służyć do końca.
Jedna z największych karier we współczesnej Rosji to historia Jewgienija Prigożyna, zwanego „kucharzem Putina", który nagle, na przełomie września i października, zaginął i nikt, z mediami na czele, nie potrafił ustalić, gdzie Prigożyn jest i co robi. Podobno miał zginąć w katastrofie lotniczej zestrzelony rakietą w Kongu, gdzie rozwija swe szerokie interesy najemniczo-wydobywcze. Inni mówili, że go otruto, ale w końcu się objawił pod koniec października na szczycie Rosja–Afryka w Soczi, gdzie dobijał kolejnych targów. A zaczynał skromnie – jako kelner, który swoimi wygłupami przypodobał się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta