Ten sam język, inne aspiracje
Brexit postawił Szkotów przed trudnym wyborem: bliżej im do Anglii czy może jednak do Europy? To drugie oznaczałoby niepodległość, o której jeszcze stosunkowo niedawno wspominali tylko dziwacy, radykałowie i ekstremiści.
Dla przyjeżdżającego z Polski pierwsze wrażenia z Edynburga są jednoznaczne: to jest po prostu Wielka Brytania. Ta sama wiktoriańska architektura, ta sama kuchnia, ten sam język (choć wymawiany z silnym akcentem), te same staroświeckie taksówki i piętrowe autobusy. A więc mały Londyn. Tylko Union Jack, flagę Zjednoczonego Królestwa, zastąpiono tu niemal wszędzie niebieskim krzyżem na białym tle, szkockimi kolorami narodowymi.
Ale to bardzo mylna ocena. Można się o tym przekonać przez prosty eksperyment: na pytanie, czy Szkocji bliżej do Europy czy jednak Anglii, wyraźna większość w Edynburgu wskazuje dziś na to pierwsze.
– Jesteśmy ulepieni z innej gliny. Celtowie są serdeczni, towarzyscy, ciepli. Anglowie i Jutowie – chłodni. Myślą tylko o pieniądzach, podczas gdy dla nas aspekt społeczny jest bardzo ważny. Nas jest tylko 5 milionów, ich – 60 milionów. Żyją stłoczeni. Ochrona środowiska ma dla nas bardzo duże znaczenie. To wszystko łączy nas z Europą – przekonuje Martin Keenan. 73-latek codziennie rano wkłada tradycyjny szkocki strój klanowy, aby przyciągnąć turystów do jednego ze sklepów z pamiątkami przy Royal Mile, głównej ulicy szkockiej stolicy. Ale to tylko fucha, aby dorobić trochę do emerytury. Martin Keenan, z zawodu inżynier budownictwa okrętowego z dwoma doktoratami, pracował w 29 krajach. Twierdzi, że umie ocenić, gdzie jest miejsce Szkocji na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta