Między kozłem a Barankiem
Epidemia jest jaskrawym przykładem kryzysu społecznego. Stanem rozkładu, podejrzliwości i lęku. Stanem, w którym wspólnota, tak samo jak ciało, domaga się lekarstwa. I szuka go we krwi ofiar.
Odwagi! Dziś ustanie zaraza". Obietnica, którą nie tak łatwo puścić mimo uszu; zwłaszcza kiedy pada z ust najsłynniejszego ówczesnego maga. Appolonios z Tyany złożył ją nękanym przez epidemię dżumy Efezjanom w II wieku po Chrystusie. Żeby się jednak spełniła, musieli zrobić wszystko, cokolwiek im powie.
A on wskazał na kulącego się pośrodku placu obcego przybysza. Żebraka w łachmanach, o wynędzniałej twarzy i nienaturalnie mrużącego powieki. Pewnie po dziecięcemu wierzył, że ten, kto zamknie oczy, staje się niewidzialny. Ale tam działała zupełnie inna od dziecinnej magia. Kiedy Efezjanie otoczyli go ścisłym kręgiem, Appolonios zawołał: „Chwytając jak najwięcej kamieni, rzucajcie w tego wroga bogów!". I uwierzyli, i nad żebrakiem wyrósł pagórek kamieni. Kiedy je usunęli, okazało się, że w miejscu obszarpanego przybysza leży ogromny, wielkości dużego lwa pies, z którego pyska toczyła się piana, jakby chorował na wściekliznę. W ten sposób Efez został wyrwany ze szponów zarazy.
Historia ta ma w sobie co najmniej tyle samo z krwawej baśni, ile społecznej analizy. W czasach, kiedy lęk przed „czarną śmiercią" paraliżował ludzkość, nie istniała jeszcze socjologia. Ale gdyby było inaczej, na pewno nauka ta wciągnęłaby słowo „dżuma" do swojego słownika. Pojęcie to miało nie tylko medyczny, ale i społeczny wymiar. Zawierało w sobie równie wyraźny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta