Ja już bym chyba chciała być
Dopiero po dłuższej chwili doktor Józef Bellert zaczął rozróżniać okrzyki małej Julki: – Chleb! Masło! Mamo! Tato! Niemcy! Żydzi! Idą tu! Aaaa!!! .
Połowa roku 1945
Starszy mężczyzna ubrany w ciepłą jesionkę i kapelusz, spod którego wystawały szpakowate włosy, już dłuższą chwilę stał bezczynnie przed ciężarówką. Widać było, że się niecierpliwił – często spoglądał na zegarek i przestępował z nogi na nogę. Chciał już od dawna być w drodze do Katowic, ale zaanonsowanych pasażerów jeszcze nie było. Nie mogąc doczekać się wyjazdu, wreszcie podszedł do kabiny i częstując kierowcę papierosem, zamienił z nim kilka słów. Potem obszedł naokoło pojazd i z nawyku kopnął w każdą z czterech opon, sprawdzając w ten sposób ciśnienie powietrza w kołach. Potem, widocznie z nudów, odkrył plandekę na pace i otworzył klapę wozu, przygotowując maszynę do przyjęcia pasażerów. Jeszcze raz podszedł do kabiny, aby kontynuować rozmowę, ale wtedy z budynku wyszli jego podróżni.
Grupkę dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat na dziedziniec przyprowadziły trzy pielęgniarki. Maluchy opatulone były przez swoje opiekunki dosłownie po czubki nosów w kożuszki, płaszczyki, szaliki, chusty i grube czapy. Trochę inny ubiór miały na sobie nastolatki, które widocznie same dobierały sobie z magazynów części garderoby, i gdyby nie podkrążone oczy i wychudłe twarze, wyglądałyby całkiem normalnie. Wszyscy trzymali w rękach małe pakunki z bielizną na zmianę i jedzeniem na drogę. Wyprowadzona...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta