Pieśń o Rolandzie na rowerze
Gospodarze robią wszystko, żeby pomimo koronawirusa zorganizować w tym roku Tour de France. Na razie imprezę przełożono z lipca na wrzesień, ale trudno powiedzieć, czy kolarze wystartują. Natomiast jedno jest niezmienne od ponad stu lat: dla Francji to coś więcej niż wyścig.
Faben ma kurtkę w krowie łaty, lekko pordzewiały łańcuch, złoty dzwonek i kask ze strzykawkami imitującymi rogi. – Jestem na trasie piąty raz. Przebieram się i przychodzę zawsze, kiedy kolarze są w okolicy – mówi.
Stoi przy skrzyżowaniu w tłumie ludzi. Są rozkrzyczane dzieci, pary piknikujące na kocach, dwóch seniorów bez koszulek na krzesełkach wędkarskich. Skrzyżowanie z dwóch stron blokują ciągniki. W oddali widać kolarzy, którzy za chwilę przemkną obok widzów. Pięć sekund – tak długo będą ich widzieć. – Jest środek lata, a my mamy tu karnawał – mówi Nicholas, który w miasteczku startowym kroi gościom lokalne sery i mięsa. – Pierwszy raz w dziejach naszego Dole mamy tu start wyścigu. Przyszli wszyscy mieszkańcy, gościmy przecież najlepsze sportowe wydarzenie na świecie!
Tour de France co roku odwiedza ponad 500 miast. Promocja kosztuje, organizacja startu lub mety to dla władz miejskich wydatek kilkudziesięciu tysięcy euro. Warto, bo transmisja z wyścigu dociera do 190 krajów. Wielka Pętla (La Grande Boucle – tak też mówi się o wyścigu) coraz częściej rusza wprawdzie za granicę, kolarzom zdarzało się przejeżdżać przez Niemcy, Belgię, Holandię, a nawet Wielką Brytanię, ale wciąż ważniejsze jest to, że obok Brukseli, Londynu czy Monako peleton zatrzymuje się także w mającym tysiąc mieszkańców Valloire.
Kilka lat temu, podczas kampanii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta