Podziały w Sądzie Najwyższym jeszcze potrwają
Pytania z Izby Pracy mogą stworzyć pretekst, by Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznał sobie władzę definiowania fundamentów ustrojowych państw członkowskich, w tym Polski – mówi Aleksander Stępkowski, sędzia i rzecznik Sądu Najwyższego.
Wydawało się, panie sędzio, że po wyborach pierwszej prezes SN i prezydenckich spór na szczytach Temidy przynajmniej nieco się wyciszy. A już sędziowie Izby Pracy kierują do Luksemburga kolejne pytania o status nowych sędziów SN.
Warto zastrzec, że udzielając komentarza do zadanych właśnie przez Izbę Pracy pytań prejudycjalnych, występuję w trzech rolach. Przede wszystkim jako rzecznik Sądu Najwyższego, ale również strony postępowania, bo SN został tu pozwany jako pracodawca. Wreszcie jako jedna z osób pozwanych w tych sprawach. Jeśli chodzi o ten pierwszy wymiar, to chcę podkreślić, że zadane pytania są niezbitym dowodem pełnej niezależności i niezawisłości sędziów w Polsce. Pozbawiają one całkowicie wiarygodności opinie, jakoby objęcie stanowiska pierwszego prezesa SN przez prof. Małgorzatę Manowską mogło w jakiejkolwiek mierze ograniczać niezawisłość sędziów SN.
Jest pan w tej sprawie pozwany obok SN i jego sędziów? Czy czas na panów ruch?
Ani SN, ani żadnemu z pozwanych sędziów SN nie doręczono dotychczas pozwów. Sprawy te nie są więc zawisłe przed Sądem Najwyższym. Tymczasem art. 267 traktatu o funkcjonowaniu UE, na podstawie którego SN, orzekając w Izbie Pracy, zwrócił się do Trybunału w Luksemburgu, wyraźnie mówi o zadaniu pytania prejudycjalnego w sprawie zawisłej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta