Nie chcę oceniać mojego ojca
Ojciec był przekonany, że Hitler uzna go za dezertera – mówi Arndt Freytag von Loringhoven, ambasador Niemiec w Polsce.
Polska miesiącami zwlekała z wydaniem zgody na pełnienie pańskiej misji w Warszawie. To nie zdarzało się nawet wobec ambasadorów Korei Północnej, Chin czy Rosji. Rozumie pan powody wahania polskich władz?
Przede wszystkim chciałbym podkreślić, jak bardzo się cieszę, że uzyskałem agrément i mogłem złożyć listy uwierzytelniające prezydentowi Polski. To dla mnie prawdziwy zaszczyt, że mogę być ambasadorem w tym wspaniałym kraju. Polskę i Niemcy wiele łączy. Jako ważni partnerzy w centrum Unii mamy przed sobą pełną wyzwań agendę. Podchodzę do mojej misji tutaj z zapałem i cieszę się na współpracę.
Wracając do pańskiego pytania: nigdy nie dostałem merytorycznego uzasadnienia, jeśli chodzi o opóźnienie agrément. Dlatego mogę opierać się tylko na debacie medialnej w Polsce.
W takim razie na ile uzasadnione są wątpliwości, które Polska mogła mieć w związku z przeszłością pańskiego ojca?
Rozumiem, jak wciąż żywe są w Polsce uczucia z powodu zbrodni, których dopuściły się nazistowskie Niemcy w Polsce. Jeżeli chodzi o mojego ojca, to może podkreślę, że wstąpił do Reichswehry również dlatego, że to zwalniało go z nacisków przyjęcia legitymacji NSDAP. Takie było wtedy prawo. Pod koniec wojny służył jako adiutant szefa sztabu generalnego. W tej roli był też w bunkrze Hitlera.
Nie mogę ani...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta