Prawa nie złamałem. Pokazałem tylko, że król jest nagi
Zawieszony w czynnościach służbowych warszawski sędzia Igor Tuleya nie składa broni i przychodzi do pracy. W rozmowie z „Rzeczpospolitą" zapewnia, że sam z zawodu nie odejdzie. Wierzy w uczciwe procesy i niezawisłe sądy. I wciąż nie uznaje Izby Dyscyplinarnej SN ani sędziów w niej orzekających.
Rozmawiamy w piątek 20 listopada. To drugi dzień po wydaniu przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego uchwały uchylającej panu immunitet sędziowski, zawieszającej w czynnościach służbowych i obniżającej wynagrodzenia o 25 proc. Mimo zawieszenia stawił się pan w piątek w sądzie gotowy do pracy?
Tak. Podobnie jak w czwartek, miałem zaplanowaną wokandę. Niestety, rozprawa została odwołana. Odcięto mnie już nawet od sądowej sieci.
Na jakim etapie była sprawa, w której miał pan w piątek orzekać? To był początek procesu czy zmierzała do końca?
Postępowanie dowodowe było mocno zaawansowane, a sama sprawa z najpoważniejszymi zarzutami – zabójstwo dwójki dzieci.
Co się z nią teraz stanie?
Zostanie do niej wyznaczony inny sędzia i rozpocznie się od początku. Podobnie jak kilkadziesiąt pozostałych, które mam w swoim referacie.
Podobnie jak ta, którą niedawno pan wylosował. Chodzi o rozpoznanie sprawy, czy materiały zabezpieczone przez prokuraturę ostatnio w domu i kancelarii Romana Giertycha są objęte tajemnicą adwokacką.
Tak. Ona też zostanie na nowo przydzielona innemu sędziemu.
Słychać, że uchylenie pańskiego immunitetu właśnie teraz i ta najnowsza sprawa mają ze sobą jakiś związek. Mówi się,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta