Biznes liczy sam na siebie i otwiera się w lockdownie
Jedni stracą pomoc państwa, inni może nigdy jej nie uzyskają. Wolą mieć klientów i obroty. AGATA ŁUKASZEWICZ
Restauratorzy, hotelarze, właściciele stoków narciarskich czy ośrodków sportowych i inni przedsiębiorcy są na skraju zdolności finansowych. Wielu musiało zamknąć swoje biznesy, przeprowadzić zwolnienia. Już trzy miesiące branża gastronomiczna nie może wydawać posiłków inaczej niż na wynos. Część właścicieli firm postanowiła dołączyć do akcji #otwieraMY. Otworzyły się restauracje na Starówkach, np. w Toruniu czy Nowym Tomyślu i Rzeszowie, puby, np. w Gorzowie Wielkopolskim, knajpy przy Krupówkach w Zakopanem czy bistra w Białce Tatrzańskiej i innych górskich miejscowościach.
Prawo robi swoje
Prawnicy nie pochwalają decyzji przedsiębiorców o uruchomieniu biznesów wbrew prawu, ale wielu je rozumie.
Za dwa, trzy miesiące może nie być już, do czego wracać. Mają klientów, którzy zastawili już wszystko, co mieli. Zapożyczyli się u rodziny. Wszystko będzie trzeba kiedyś oddać. A kiedy? Nie wiadomo. Najwięcej stracić mogą ci, którzy dostali pomoc z tarczy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta