Szczepionka
We wtorek dostałam szczepionkę. Ze słownika wynika, że można ją nazwać szczepionką „na" – grypę czy ospę na przykład, czy „przeciw" – gruźlicy czy tężcowi. W każdym razie była to pierwsza dawka szczepionki Pfizer-BioNTech mającej zapobiegać zachorowaniu na Covid-19. W moim przypadku zaszczepienie się i napisanie o tym nie jest ani akcją, ani deklaracją polityczną. Gdy piszę ten tekst, w USA rozprowadzono do tej pory około 45 mln dawek, a zaszczepiono około 24 mln ludzi. Jest to około 7 proc. ludności. Dla porównania: w Izraelu zaszczepiono 47 proc., w Wielkiej Brytanii niecałe 11 proc., ale dalej jest coraz słabiej: Niemcy zaszczepili niewiele powyżej 2 proc., Francja – trochę poniżej, a Polska – akurat prawie równo 2 proc.
Na początku pandemii myślano, że produkcja szczepionek zajmie co najmniej kilka lat, ale że sam wirus może zniknąć samoistnie – jak to wirusy często robią – jeszcze wcześniej. Jesienią było już wiadomo, że nowe, różne zresztą, technologie doprowadzą do produkcji szczepionek do końca 2020 roku, ale nie było wiadomo, które firmy uzyskają najlepsze rezultaty i które zostaną zaakceptowane w Stanach i w Europie. Nie piszę o szczepionkach produkowanych w Chinach czy Rosji, bo tam jest to bardziej sprawa polityki, patriotyzmu, wypięcia się na Zachód i oszukania swoich obywateli. Może jest w tym też medycyna, ale w Rosji można bez trudu zaszczepić się rosyjskim Sputnikiem V, ale zamożniejsze dwa–trzy procent...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta