Nadzieją są twórcy
Czasem z chaosu udaje się wyjść mocniejszym – mówi w rozmowie z Barbarą Hollender Radosław Śmigulski, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.
Plus Minus: Ostatni, trudny, pandemiczny rok paradoksalnie stał się czasem międzynarodowej ekspansji polskiego kina. Ironia losu: większość naszych filmów nie weszła do kin, ale wiele z nich trafiło na najważniejsze festiwale: „Szarlatan" Agnieszki Holland i „Zabij to i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego do Berlina, „Sweat" Magnusa von Horna do programu w Cannes, „Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta oraz kilka polskich koprodukcji do Wenecji czy „Jak najdalej stąd" Piotra Domalewskiego do San Sebastian. Nowy rok zaczynamy od kolejnego sukcesu, „Prime Time" Jakuba Piątka jest w głównym międzynarodowym konkursie Sundance, podobno dwa kolejne filmy mają szansę na udział w tegorocznym Berlinale.
Dodałbym jeszcze do tej listy nominację do Oscara dla „Bożego ciała" Jana Komasy. Wyprodukowaliśmy 45 tytułów, a dziesięć z nich trafiło na najważniejsze filmowe imprezy. Rzeczywiście, mamy za sobą najbardziej udany pod tym względem rok w historii polskiej kinematografii. To zjawisko narastało już od kilku lat. Dokonaliśmy wielu zmian związanych z promocją międzynarodową, ale oczywiście najważniejsza jest świetna praca twórców. Bez ich talentu nie udałoby się tak wiele osiągnąć.
Czy w czasie pandemii jest duży spadek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta