W zamkniętym kraju
Belgia znacznie lepiej radzi sobie z pandemią niż rok temu. Ludzie powoli tracą jednak cierpliwość do trwającego od miesięcy twardego lockdownu.
Sceny jak z wakacji w czasach mojego dzieciństwa w PRL. Tłum ludzi na peronie, próba wepchania się do nadjeżdżającego pociągu, w razie niepowodzenia czekanie na kolejny. Tak wyglądały dwa najcieplejsze dni ostatniego tygodnia na głównych dworcach Brukseli i Gandawy, skąd spragnieni słońca i świeżego powietrza ludzie próbowali dostać się na belgijskie wybrzeże. Podróż trwa około godziny, zatem opłacało się wyjechać nawet na kilkugodzinny spacer czy posiedzenie na plaży. A że był to też tydzień wymuszonych szkolnych wakacji i trwającej nieprzerwanie od miesięcy telepracy, to nic dziwnego, że pociągi były zatłoczone.
Tym bardziej że od ponad dwóch miesięcy Belgia jest zamknięta i nie można, poza wyjątkowymi uzasadnionymi przypadkami, wyjeżdżać za granicę. Nie pozostaje więc nic innego jak korzystanie z uroków własnego morza. Tyle że z epidemiologicznego punktu widzenia była to katastrofa. Dokładnie wtedy, gdy rząd ogłosił zaostrzenie i tak jednego z najostrzejszych w Europie lockdownów, telewizja pokazała tysiące ludzi tłoczących się na peronach i w pociągach.
Spragnieni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta