Diabelski wybór Izraela
Państwo żydowskie opiera swoją tożsamość zarówno na etnicznym charakterze, jak i demokratycznym ustroju. Wojna z Hamasem pokazała, że Izraelczycy muszą postawić na jedno albo drugie. Obu nie da się utrzymać.
Od dawna Izrael nie miał bardziej sprzyjającego mu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Być może nawet nigdy nie miał. Przyznał to sam Beniamin Netanjahu. – Pokój można budować tylko na prawdzie. Dziś jesteśmy świadkami wspaniałego dnia. Nie zapomnijmy o nim. Prezydencie Trump, doceniając historię, stworzył pan historię – zwrócił się izraelski premier 14 maja 2018 r. do amerykańskiego przywódcy. Chwilę wcześniej została zainaugurowana działalność nowej ambasady USA w Jerozolimie. Najpotężniejsze państwo świata w namacalny sposób uznało „odwieczną stolicę Izraela".
Ale nawet w zamyśle Donalda Trumpa to nie był darmowy prezent. Półtora roku później, 28 stycznia 2020 r., jego zięć Jared Kushner przedstawił „wizję pokoju na Bliskim Wschodzie". Dokument powstał bez konsultacji z władzami palestyńskimi i został przez nie natychmiast odrzucony. Wszyscy kandydaci Partii Demokratycznej w rozkręcającej się wówczas kampanii wyborczej w Stanach uznali, że to nic więcej, jak „zasłona dymna" dla kolonizacji przez Izrael terytoriów okupowanych. I faktycznie, dołączona do planu Kushnera mapka zakładała aneksję przez Izrael blisko jednej trzeciej Zachodniego Brzegu Jordanu. Państwo żydowskie miało też ostatecznie przejąć wschodnią część Jerozolimy, z której Palestyńczycy chcą uczynić własną stolicę.
Mimo wszystko nawet tak radykalnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta