To szczęście mieszkańców jest miarą sukcesu miast
Ważne, by w planowaniu miast uwzględniać nie tylko głos polityków i biznesu, ale też aktywistów i mieszkańców. Czasem musi pojawić się dobry przywódca – mówi Charles Montgomery, pisarz i urbanista. Autor książki „Miasto szczęśliwe".
Dużo jest tych miast szczęśliwych? Przybywa ich?
Istotnie, takich miejsc przybywa. Coraz więcej mówi się o zrównoważonym projektowaniu, w centrum którego jest człowiek. Ożywiona jest dyskusja na temat transportu. Urbaniści zaczynają zwracać uwagę na problem rozlewania się miast. Dziś więcej osób zdaje sobie sprawę, że w projektowanie miast należy włączać różne grupy społeczne. Ale to władze muszą zrozumieć, że o sukcesie miast nie świadczy PKB, ale poczucie szczęścia mieszkańców. Wciąż jeszcze długa droga przed nami.
Które miasta są najlepszym przykładem? A antyprzykład?
Sztandarowym przykładem jest dla mnie Bogota. Enrique Peñalosa, były burmistrz, zrewolucjonizował politykę transportu. Radykalnie ograniczył ruch samochodowy. Promował jazdę na rowerze i korzystanie z transportu publicznego. Inwestował w budynki i przestrzenie w najbiedniejszych dzielnicach. Efekt, jaki uzyskał, to naprawdę szczęśliwe miasto.
Także miasto, w którym mieszkam – Vancouver – jest całkiem dobrym przykładem. Wszędzie można dojść pieszo, co oszczędza czas mieszkańców i wpływa na ich zdrowie. Ludzie o różnym poziomie dochodów mieszkają blisko siebie, co sprzyja różnorodności. Nie zamykamy się w skrajnie różnych dzielnicach. Na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta