Paradoksy wojennego wzrostu cen
Konsekwencje ataku Rosji na Ukrainę podbijają inflację, ale też ograniczają ryzyko jej utrwalenia – mówi Piotr Bielski, kierownik zespołu analiz ekonomicznych Santander Bank Polska.
W kwietniu, jak wstępnie oszacował GUS, inflacja przyspieszyła do 12,3 proc. rok do roku. Czy podejmuje się pan określenia, kiedy i na jakim poziomie inflacja osiągnie szczyt?
Szczerze mówiąc, nikt tego nie wie. Od ekonomistów oczekuje się, że będą formułowali punktowe prognozy i my oczywiście próbujemy to robić, ale dzisiaj jest to bardzo trudne. To, co się dzieje z cenami, wykracza poza wszelkie prawidłowości. Nasze modele, które są oparte na danych historycznych, nie sprawdzają się w takich warunkach. Pozostaje nam więc głównie intuicja, ale i ona nie daje dobrych podpowiedzi, gdy mamy do czynienia z wydarzeniami bez precedensu. Weźmy ceny żywności, które w kwietniu skoczyły najbardziej od czasu hiperinflacji z lat 90. XX w. Łatwo to powiązać z tym, że wojna w Ukrainie zaburzyła rynek żywności. Ale efekty tego zjawiska dopiero zobaczymy, rosnące ceny zbóż i nawozów dopiero zaczną się przekładać na ceny żywności. W kwietniu widzieliśmy raczej efekty napływu uchodźców i większego popytu na żywność. Od kilku miesięcy próbujemy odgadnąć, kiedy inflacja osiągnie szczyt. I gdy już wydaje się, że jesteśmy blisko, dane znów mocno zaskakują. Progności muszą dzisiaj wykazywać ogromną pokorę.
Co zapowiadają te pełne pokory prognozy?
Nasze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta