Ta wojna jest inna
Nie da się relacjonować wydarzeń w Ukrainie w sposób rzetelny, nie przesuwając własnej granicy bezpieczeństwa. A ja muszę i chcę je relacjonować. Rozmowa z Wojciechem Grzędzińskim, fotografem
Rozmawiamy w momencie, w którym szykujesz się do kolejnego wyjazdu do Ukrainy. Po ponad trzech miesiącach relacjonowania wojny dla „Washington Post”, trzech tygodniach odpoczynku, wracasz na kolejne miesiące. 23 lutego 2022 r., dzień przed atakiem Rosji, opublikowałeś ponownie na Instagramie zdjęcie z maja 2018 r. Wykonałeś je we wschodniej Ukrainie. Fotografii towarzyszy podpis: „Ból cierpienie, trauma uderza w zwykłych ludzi najbardziej”. Dlaczego zdecydowałeś się wrócić do tej fotografii?
Byłem wcześniej w Ukrainie w 2016 i 2018 r. Bardzo szybko zrozumiałem, że konflikt, który trwał od lat, będzie eskalować i wiedziałem, że to właśnie cywile będą jego największą ofiarą.
Na tym zdjęciu są dwie osoby: starsza kobieta – Halina – i Andriej, mężczyzna, który jest ranny. Dosadnie pokazujesz, czym jest fizyczne i psychiczne cierpienie ludzi dotkniętych wojną..
Spaliśmy u pani Haliny w domu. Pociski moździerzowe trafiły w dom, który stał obok. Usłyszeliśmy kilka razy huk. Po chwili doczołgał się do nas ranny mężczyzna, który krzyczał, że ich dom został trafiony. To był Andriej, który był ranny stosunkowo lekko, ale jego mama – Swietłana – miała otwartą ranę brzucha. Była przygnieciona ciałem męża Juriego, który zginął w wyniku tego ostrzału. Młodszy brat Andrieja, Dima, także zginął na miejscu. Musiałem osobiście udzielić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

