Wujek Enver już nie żyje
Rodzice próbowali mnie pocieszyć. Mówili, że kochają Partię i Wujka Envera równie mocno jak ja, a jego zdjęcia nie mamy tylko dlatego, że zostało oddane do powiększenia.
Stało się coś strasznego – powiedziała Flora, nasza przedszkolna opiekunka, i kazała nam, pięcio- i sześciolatkom, usiąść na ustawionych w półkolu kolorowych krzesełkach. Był 11 kwietnia 1985 roku. – Wujek Enver… zostawił nas… zostawił… na zawsze.
Wydobywała z siebie te słowa tak, jakby to było jej ostatnie tchnienie, ostatnie zdanie, na które potrafiła się zdobyć. A potem sama osunęła się na jedno z dziecięcych krzesełek, trzymając dłoń na sercu, tak jakby czuła tam ból, potrząsając głową i głęboko oddychając: wdech, wydech, wdech, wydech. Zapadła długa cisza.
Następnie Flora energicznie wstała i przetarła oczy. Po tych kilku minutach milczenia zmieniła się w inną osobę.
– Dzieci – zaczęła uroczyście – posłuchajcie uważnie. To bardzo ważne, żebyście zrozumiały. Wujek Enver odszedł. Lecz jego dzieło wciąż żyje. Partia żyje. Wszyscy będziemy kontynuować jego dzieło i podążać za jego przykładem.
Tego dnia rozmawiałyśmy dużo o śmierci. Moja koleżanka Marsida, której ojciec zajmował się reperowaniem butów, a dziadek, zanim praktyki religijne zostały zdelegalizowane, był przełożonym meczetu, powiedziała, że w dawnych czasach ludzie wierzyli, że kiedy umieramy, to tak naprawdę nie umieramy. Oczywiście, odpowiedziałyśmy, oczywiście, że nie umieramy. Wszystkie nasze dokonania, tak jak dzieło Wujka Envera, wciąż żyją. Marsida jednak zaprotestowała, mówiąc, że nie to miała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta