Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE
POPRZEDNI ARTYKUŁ Z WYDANIA NASTĘPNY ARTYKUŁ Z WYDANIA

Andor, ale trochę Kordian

14 stycznia 2023 | Plus Minus | Agnieszka Sabor
autor zdjęcia: LUCASFILM LTD. & TM.
źródło: Rzeczpospolita

Serial „Andor” to nie tylko kolejny element uniwersum „Gwiezdnych wojen”. To także dzieło samoistne, które każe zadać sobie pytanie, czy w walce o wolność można posunąć się do wszystkiego?

Ta produkcja różni się diametralnie od wszystkiego, z czym dotąd mieliśmy do czynienia w cyklu opowieści „Star Wars”. Oglądając 12 odcinków „Andora”, nie będziemy mieli okazji podziwiać pojedynku na miecze świetlne, nie zobaczymy spektakularnych rajdów kosmicznych myśliwców, nie spotkamy mistrza Jedi z nieodłącznym padawanem u boku czy też budzącego grozę lorda Sitha. Wychodzimy poza świat wielkich gier politycznych, strategii wojennych i tajemniczej, niejednoznacznej Mocy. Republika upadła, jej miejsce zajęło wszechwładne Imperium. Bohaterami serii stworzonej przez Tony’ego Gilroya okazują się zwykli mieszkańcy, którzy jakoś starają się przetrwać w dyktaturze udającej demokrację. Chcąc nie chcąc, stają się jej ofiarami bądź też przechodzą na stronę systemu jako oprawcy niższego szczebla.

Mechanizmy kontroli

Owszem, część akcji rozgrywa się na ważnej dla kanonu „Gwiezdnych wojen” planecie Corusant, która w całości jest gigantycznym, imponującym miastem. Tam znajduje się siedziba Senatu i Pałac Imperialny i tam przebiegają powietrzne autostrady. Jednak na chwilę – po to, by zrozumieć, skąd pochodzi główny bohater – lądujemy na planecie Kenari, stanowiącej zaprzeczenie Corusant: zarówno jej warunki przyrodnicze, jak i mieszkańcy przywodzą na myśl pierwotne wnętrze amazońskiej dżungli. Jednak najbardziej znaczącym symbolicznie miejscem wydaje się planeta Ferrix:...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
POPRZEDNI ARTYKUŁ Z WYDANIA NASTĘPNY ARTYKUŁ Z WYDANIA
Wydanie: 12470

Wydanie: 12470

Zamów abonament