Wiara zawsze była ze mną
Rozmowa ze Sławomirem Szmalem, byłym bramkarzem reprezentacji Polski w piłce ręcznej – Mogliśmy zdobyć więcej medali, wielu kolegów się z tym zgadza. Brakowało stabilizacji, zawsze po sukcesach przychodziły dalsze miejsca. To złożony temat. Można byłoby książkę napisać – mówi trzykrotny medalista mistrzostw świata.
Trener powiedział panu kiedyś, że linia szóstego metra oddziela w piłce ręcznej ludzi normalnych od szaleńców. To prawda?
Odpowiedziałem mu, że raczej oddziela pospólstwo od arystokratów. Trochę mocno, choć w żartach. Bramkarz jednak faktycznie w naszym sporcie może więcej. Zawodnicy biegają po całym boisku, a w pole karne wejść nie mogą. Poza tym ta linia nie robi różnicy. Zawsze na boisko wychodzi zespół i to on musi pokazać charyzmę, waleczność, czasem odrobinę szaleństwa. Właśnie taki zestaw cech daje szansę na sukces.
Bramkarz musi zaprzyjaźnić się z bólem?
Nie spotkałem w karierze bramkarza, którzy skarżyłby się na ból od uderzenia piłką. Gorzej mają raczej zawodnicy z pola. Oni spotykają się na boisku z rywalami, a nie z piłką. Słuchałem opowieści obrońców: Artura Siódmiaka, Piotra Grabarczyka. Wyjaśniali, jak próbowali podczas meczu przede wszystkim trafić przeciwnika, niekoniecznie piłkę.
Jeśli na bramce nie boli, to co ze strachem?
Bałem się jeszcze jako dziecko. To element, który faktycznie widać w procesie szkolenia młodych ludzi na pozycji bramkarza. Zawsze na początku przygody z piłką ręczną rzuty z bliskiej odległości wywołują strach: zawodnicy zasłaniają głowę, chowają się za słupek. Człowiek z czasem musi sobie jednak zdać sprawę z tego, po co stoi w bramce i jakie są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta