Psychiatrzy nie zastąpią więzi rodzinnych
Pomyliliśmy gabinet terapeuty z życiem, a jedną z technik terapeutycznej pracy wzięliśmy za zalecenie prowadzenia komunikacji w ogóle. To jest totalne nieporozumienie. Rozmowa z Pawłem Droździakiem, psychologiem I psychoterapeutą
Co nastolatek chce tak naprawdę powiedzieć dorosłym, kiedy – pytany w badaniach – zakreśla rubrykę: „mam depresję”, „mam obniżony nastrój”, „nic mi się nie chce”?
Być może naprawdę ma kłopoty i zdobywa się na odwagę powiedzieć o tym, jakie one są. Nie wykluczam takiej sytuacji. Ale warto spojrzeć na specyficzny kontekst społeczny. Od jakiegoś czasu język psychologii przenika debatę o sprawach społecznych i wypiera wszystkie inne języki. Nie ma już lenistwa, jest prokrastynacja. Nie ma prostactwa, jest brak inteligencji emocjonalnej. I tak dalej.
Wytrenowaliśmy w tym młodzież perfekcyjnie. To ma dwie strony: dobrą, czyli umiejętność nazywania swoich emocji, ale także gorszą – czyli określane siebie „w języku problemu”. Ostatecznie polega to na subtelnym wskazywaniu siebie jako ofiary i domaganiu się, aby inni to dostrzegali i współczuli. Przy czym normą zaczyna być wzajemne utwierdzanie się we wrażliwości. Przestaliśmy być dobrze wychowani, savoir-vivre i jego zasady zniknęły, zastąpił je, znakomicie sobie radząc – język terapii. W tej narracji, jeżeli jest się osobą wrażliwą, dobrze wychowaną, na poziomie – należy powiedzieć: „mam ze sobą problem, przeżywam, przejmuję się, nie jest ze mną dobrze”.
Nastolatki przesadzają?
W moim przekonaniu mówią to, co zapewnia im jakąś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta