Wszędzie znaleźli wulkany!
Linda Morabito zobaczyła coś dziwnego: gigantyczny zbiór światła w kształcie parasola, który wydawał się wyłaniać zza księżyca. Początkowo wyglądało to tak, jakby inny księżyc bawił się z Voyagerem 1 w chowanego.
Latem 1965 roku naukowcy z Jet Propulsion Laboratory NASA w Pasadenie w Kalifornii mieli pełne ręce roboty. Już wcześniej, dzień i noc, głowili się nad programem załogowych lotów kosmicznych Gemini, który miał kluczowe znaczenie dla wysłania Amerykanów na Księżyc. W trakcie prowadzenia tych wszystkich notatek, szkiców, planów, projektów i nocnych rozważań dotarło do nich, że w ciągu następnych dwóch dekad w zewnętrznym Układzie Słonecznym wydarzy się coś niezwykłego. Jowisz, Saturn, Uran i Neptun miały wkrótce krążyć po orbitach w taki sposób, że gdyby sonda została wystrzelona w odpowiednim momencie, mogłaby odwiedzić je wszystkie w drodze do przestrzeni międzygwiezdnej.
Nigdy wcześniej nie prowadzono obserwacji tych czterech planet inaczej niż przez teleskopy znajdujące się na Ziemi. Gdyby pudełko z instrumentami naukowymi mogło wykorzystać grawitację tych światów i użyć jej, żeby się rozpędzić i przelecieć obok każdego z członków tego kwartetu, ludzkość otrzymałaby pierwsze zbliżenie na gazowe olbrzymy – Jowisza i Saturna oraz lodowe olbrzymy – Urana i Neptuna, kolosalne światy burz, pierścieni i obcych księżyców. Byłaby to zdobycz niemająca sobie równych w historii nauki. Taka konfiguracja planet – nie tyle linia, co raczej spirala...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta